Marian Miszczuk
Danuta Rossman (1922–2018)
We wrześniu ubiegłego roku odeszła Danuta Rossman z domu Zdanowicz, wspaniała kobieta, niezwykły człowiek o wielkim sercu i ogromnej pogodzie ducha, zawsze otwarta na potrzeby innych – nikogo nie odrzucała, starała się zrozumieć racje i działania osób, nawet tych, z poglądami których całkowicie się nie zgadzała.
Urodziła się 2 września 1922 roku w Warszawie, w rodzinie Witolda, oficera WP, urzędnika, oficera AK i Heleny, nauczycielki, Zdanowiczów. Ojca tak wspominała: Uczestnik wojny polsko-bolszewickiej, w stopniu podporucznika artylerii, […] adiutant i oficer kasowy pociągu pancernego „Mściciel”. Odznaczony Krzyżem Walecznych, a o Matce pisała: Pogodna, wesoła, życzliwa, uczynna, otwarty dom dla wszystkich, mnóstwo przyjaciół.
Danusia wychowywała się z bratem Przemysławem – młodszym o 3 lata – i cioteczną siostrą Barbarą Sapińską. Basia była córką przyrodniej siostry ojca – Hanny Sapińskiej. Po latach pisała: Nasze rodziny były niesłychanie bliskie ze sobą. Była to zażyłość niezwykła – wspólnie spędzaliśmy wszystkie święta, a szczególnie bogata była wigilia – no i oczywiście mnóstwo gości. Nie pamiętam, aby dorośli się kłócili.
Było to dzieciństwo dostatnie i szczęśliwe – dobry dom warszawskiej inteligencji, gdzie o dzieci dbano, wychowywano je własnym przykładem i zapewniano najlepsze wykształcenie. W 1928 roku zakupione zostały mieszkania na Mokotowie przy ul. Grottgera – obie rodziny zamieszkały w tej samej nowoczesnej kamienicy.
Naukę rozpoczęłam w Szkole Ćwiczeń Konarskiego[1] (tam gdzie dzisiaj stoi Bolesław Prus)[2]. Uczęszczały tam dzieci rozmaitego pochodzenia, a było to fantastyczne miejsce. Po 6 latach, po ukończeniu szkoły podstawowej rozpoczęłam naukę w Gimnazjum i Liceum im. Królowej Jadwigi.
W X Gimnazjum i Liceum im. Królowej Jadwigi, przy placu Trzech Krzyży, działała jedna z najlepszych żeńskich drużyn – 14 Warszawska Żeńska Drużyna Harcerek, założona w 1921 roku przez Natę Majewską[3], która do polskiego Skautingu wstąpiła Kijowie w maju 1916 roku i była jedną z najwybitniejszych instruktorek okresu międzywojennego. Danusia wstąpiła w 1936 roku do tej właśnie drużyny – Błękitnej Czternastki. Od września 1937 roku jej drużynową została Hanka Zawadzka[4], siostra Tadeusza Zawadzkiego ps. Zośka, harcerza 23 Warszawskiej Drużyny Harcerskiej „Pomarańczarnia” im. Bolesława Chrobrego.
O współpracy pomiędzy drużynami, Danuta Rossman pisała: Z «Pomarańczarnią» łączyły nas więzy przyjaźni, jako że szkoły przyjaźniły się ze sobą oficjalnie, a my, mając do pomocy braci «od Batorego», popierałyśmy tę przyjaźń nieoficjalnie. Widocznym dowodem przyjaźni na obozie w Janowej była linia telefoniczna przeciągnięta między namiotami obu komend. Kiedy zaś skończyły się dnie beztroski, w latach wojny, przyjaźń – tych z Czternastki i tych z Dwudziestej Trzeciej – stała się w dosłownym tego słowa znaczeniu przyjaźnią na śmierć i życie.
Ci „bracia” w „Pomarańczarni” to T. Zawadzki, Jan Bytnar ps. Rudy – brat Duśki[5], Przemysław Zdanowicz ps. Przemek – brat Danusi. Tadeusz i Janek należeli do starszej 23, a Przemek do młodszej. Zajęcia wspólnego chóru, cotygodniowe spotkania towarzyskie bardzo zbliżyły dziewczęta i chłopców. Danuta bardzo podkreślała wzajemny szacunek i jednak pewien dystans w stosunkach, który objawiał się choćby formą „pan”, „pani” jaką w czasie spotkań używano.
O wrześniu 1939 roku, pisała: Wzięłam swój plecak i pelerynę i poszłam służyć. Wierzyłam jak moje koleżanki, że wszystko możemy i się obronimy. Roznosiłam środki opatrunkowe i lekarstwa na linii frontu. Wszystko to odbywało się w młodzieńczej euforii. Było bardzo ciężko, szybko zaczął się głód, brak wody, a wkoło palące się domy.
Jej okupacyjne życie składało się z kilku, wzajemnie łączących się strumieni, równie ważnych i absorbujących.
Strumień pierwszy to rodzina i nauka.
Strumień drugi to środowisko przyjaciół związanych silnym braterstwem i poczuciem wspólnoty.
Strumień trzeci to konspiracyjne harcerstwo żeńskie.
Strumień czwarty to Szare Szeregi.
Cała rodzina Zdanowiczów była zaangażowana w konspirację. Danka działała równocześnie w „Wawrze”, Szarych Szeregach i Organizacji Harcerek; Przemek w Szarych Szeregach. Helena Zdanowicz należała do AK w Olesinku, a Witold Zdanowicz był od początku w ZWZ/AK. Pełnił funkcję zastępcy adiutanta dowódcy Okręgu Warszawskiego Obwodu VII „Obroża”.
Niemal od początku okupacji Danka była zaangażowana w działalność konspiracyjną. Należała do kręgu „Pomarańczarni”, ale też do konspiracyjnej Organizacji Harcerek.
Dzięki znajomościom z chłopcami z 23 WDH od samego początku brała udział w konspiracji, jeszcze niezorganizowanej, zupełnie spontanicznej. Jak wspominała: Dla mnie środowisko tych chłopców to było bardzo bliskie, przyjacielskie po prostu. Więc natychmiast właściwie to, co oni zaczęli robić, to ja razem z nimi. Jeszcze nie oficjalnie, nie zapisując się do żadnej organizacji, prawda. Właściwie pierwsze roboty, któreśmy robili, to robiłam z Jackiem Tabęckim, też z dwudziestej trzeciej, który pierwszy zresztą zginął w łapance ulicznej. Zajmowaliśmy się wtedy roznoszeniem ulotek dla armii niemieckiej, żeby podkopać ich wiarę w zwycięstwo. Było to bardzo niebezpieczne, bo działo się to w centrum Warszawy pełnej Niemców. Trzeba było sporo odwagi, by włożyć ulotki do budek wartowników niemieckich przy Belwederze, kiedy wartownicy wychodzili na obchód. Zorganizowane działania nazwane Akcja „N” = Niemcy, zaczęły się w kwietniu 1941 roku.
W czasie okupacji niezwykle ważne było posiadanie kręgu zaufanych przyjaciół, osób, na których pomoc, radę i wsparcie można było zawsze liczyć, z którymi można było bezpiecznie porozmawiać, opowiedzieć o swoich osobistych problemach. Takim kręgiem byli chłopcy i dziewczęta z „Batorego” i „Królowej Jadwigi”. Oprócz konspiracji skupiali się w swoich formalnych grupach przyjacielskich. Niemal od początku mieli swój „Klan” i „Paczkę”, którą tworzyli: Danka i Przemek Zdanowiczowie, Basia Sapińska, Maryla i Alek Dawidowscy, Józef Pleszczyński ps. Ziutek, Jacek Tabęcki ps. Czubek, Jędrek Makólski ps. Mały Jędrek. W listopadzie 1941 roku mieli od 18 do 21 lat i wielką chęć życia.
Złożyła przysięgę Wawerską na ręce Aleksandra Kamińskiego ps. Kamyk, a jako żołnierz Związku Walki Zbrojnej, na ręce Stefana Mirowskiego ps. Bolek, w domu Alka Dawidowskiego na Żoliborzu przy ul. Słowackiego 18. Po latach nie pamiętała dokładnej daty, ale odbyło się to wczesną wiosną 1940 roku.
Roznosiła rozkazy i pisma konspiracyjne. Jako dziewczyna wzbudzała mniej podejrzeń u niemieckich patroli ulicznych. Od 1942 roku była adiutantem Tadeusza Zawadzkiego, aż do jego śmierci.
Od samego początku swojego istnienia Szare Szeregi szukały możliwości oddziaływania na młodzież niezorganizowaną. W sierpniu 1942 roku, w porozumieniu z Kierownictwem Walki Cywilnej, powołano do życia Akcję „M”, która polegała na dostarczaniu młodzieży materiałów drukowanych i tworzeniu niewielkich, starannie dobranych biblioteczek. W akcji „emowej” chodziło o dotarcie do młodzieży niezorganizowanej, ale także o kształtowanie wśród harcerzy postawy zainteresowania innymi, szczególnie młodzieżą niezwiązaną z życiem Polski Podziemnej lub wręcz zagrożonej rozmaitymi patologiami. Danka rozdawała wśród tych chłopców piłki do gry w piłkę nożną i rękawice bokserskie, podsuwała ciekawe lektury.
W 1942 roku ukończyła prowadzony przez Jagę Falkowską kurs drużynowych „Plejady” i zimą 1942/1943 założyła drużynę 14 WŻDH „Zieloną”, którą prowadziła do wybuchu Powstania Warszawskiego.
Jesienią 1942 roku poznała Jana Rossmana w czasie ćwiczeń harcerskich w Lasach Chojnowskich, kiedy przekradała się z rozkazem do Tadeusza Zawadzkiego, a Jan jako „Niemiec” próbował ją „aresztować”. Jan był autorytetem dla chłopców z Szarych Szeregów – był przez nich podziwiany.
W marcu 1943 roku, w wyniku dochodzeń niemieckich po Akcji pod Arsenałem, aresztowano i wywieziono do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz ojca i brata Danuty Rossman. Jak wspominała: Ojciec nie wiedział dlaczego został aresztowany – za swoją czy syna działalność, więc milczał i był bardzo bity, ale to że byli we dwóch, to chyba ocaliło im życie. Posyłałyśmy im do Auschwitz specjalnie pieczone suchary, ale żadnych wiadomości od nich nie było.
W czasie aresztowania ojca i brata nie było jej w domu, więc do wybuchu Powstania musiała się ukrywać. Spotkała ich dopiero w 1945 roku w Niemczech.
W dniu wybuchu Powstania znalazła się w rejonie ulicy Nowogrodzkiej, gdzie okazało się, że na wyznaczony punkt harcerskiej pomocy dla ludności cywilnej nikt się nie zgłosił: Wobec tego zgłosiłam się do organizowanego przez 2 skoczków spadochronowych batalionu „Iwo”. Byłam łączniczką, a po utworzeniu nowego baonu „Ostoja” zostałam mianowana komendantką Wojskowej Służby Kobiet tego batalionu. Byłam ranna, leżałam w piwnicy w Al. Jerozolimskich. Po kapitulacji razem z tym oddziałem dostałam się do niewoli jako oficer AK.
17 września 1944 roku, kapitan Ostoja, przedstawiając wnioski do odznaczeń Krzyżem Walecznych, w rubryce „Opinia” napisał o „Dance”: Wybitny żołnierz: duża inicjatywa na poziomie wyrobionego oficera. Zimna, opanowana, cicha, lecz bezwzględna odwaga osobista. Kierując służbą łączności baonu łączyła funkcje d-cy z intensywną pracą wykonawczą w wypadkach ważnych lub grożących szczególnym niebezpieczeństwem. Ranna w chwili przenoszenia rozkazu podczas silnego ognia artyl[eryjskiego].
Resztki Batalionu Ostoja wyszły ze zniszczonej Warszawy w składzie 72 pułku piechoty. Droga batalionu, a w jego składzie i Danki, prowadziła przez fabrykę kabli w Ożarowie. Tam spotkała Jana Rossmana i Stanisława Broniewskiego. Danuta Zdanowicz otrzymała numer jeniecki 224520. Po krótkim pobycie w Ożarowie kobiety oddzielono od mężczyzn i przewieziono je pociągiem towarowym do obozu jeńców wojennych Stalag X B w Sandbostel.
12 kwietnia 1945 roku została wyzwolona przez wojska kanadyjskie. Na terenie Niemiec zachodnich, okupowanych przez aliantów, znajdowały się tysiące Polek i Polaków – wywiezionych na roboty, uwolnionych z obozów jeńców i obozów koncentracyjnych. Harcerki i harcerze zaczęli się skrzykiwać i organizować. Na terenie wielu dawnych obozów powstawały drużyny i hufce harcerskie. W czerwcu 1945 roku spotkała się z Janem Rossmanem, z którym wyjechała do Lubeki i brała udział w organizowaniu struktur Związku Harcerstwa Polskiego w Niemczech. Została wcielona do Pomocniczej Wojskowej Służby Kobiet (Women’s Auxiliary Sernice) z adnotacją: przekazana do pracy harcerskiej.
Jan oświadczył się Dance pod koniec czerwca, a 23 (bo 23 WDH) lipca 1945 roku, w Oberlangen zawarli małżeństwo i zamieszkali w Maczkowie, gdzie Danka była gospodynią Domku Harcerskiego. Świadkami na ich ślubie byli Stanisław Broniewski „Orsza” i Ryszard Białous dowódca batalionu Zośka.
Wrócili do kraju w marcu 1946 roku. Jan natychmiast zaczął kontynuować rozpoczęte przed wojną studia na Politechnice i podjął pracę zawodową. Danuta włączyła się do pracy harcerskiej: W 1946 r. byłam komendantką obozu na Mazurach., Od 1 czerwca 1947 r. byłam w referacie kształcenia Komendy Warszawskiej Chorągwi Harcerek. Od 1947 do grudnia 1948 prowadziłam I Drużynę Kandydatek na Instruktorki Specjalności przy Komendzie Hufca Żoliborz. Potem nastały lata stalinowskie.
W 1956 roku wrócili do pracy harcerskiej: Pracowałam na początku w Komendzie Chorągwi Warszawskiej, a następnie w Hufcu Żoliborz, gdzie byłam kierownikiem kształcenia instruktorów. W 1957 mianowana hm. W 1959 odsunięto mnie od pracy z młodzieżą.
Następne lata to czas wychowywania dwóch córek i praca zawodowa.
Na wieczną wartę odeszła w Warszawie, 28 września 2018 roku.
Moje wspomnienie o Danucie Rossman
Do domu Rossmanów trafiłem w 1973 roku, kiedy rozpocząłem studia w SGPiS (obecnie ponownie SGH). Często chodziłem do Biblioteki GK ZHP, bo w jej zbiorach znajdowało się wiele wspaniałych, unikatowych pozycji harcerskich, m. in. komplet lwowskiego „Skauta”. Za ścianą mieścił się Zespół Historyczny, gdzie przeczytałem maszynopis „Całym życiem” Stanisława Broniewskiego i poznałem dorobek wydawniczy Harcerstwa dzięki Bibliografii harcerskiej Wacława Błażejewskiego, autora Historii harcerstwa polskiego. W Zespole dostałem adres W. Błażejewskiego i pojechałem do jego mieszkania, aby go poznać. Pan Wacław był bardzo otwarty, chętnie dzielił się wiedzą. Rozmawialiśmy o Kamieniach na szaniec. Zapytał mnie, czy spotkałem się z Janem Rossmanem, „Panem Jankiem”. Odpowiedziałem, że nie, byłem dopiero pół roku w Warszawie. Druh Wacław opowiedział mi o roli pana Jana w Szarych Szeregach i w doprowadzeniu do wydania konspiracyjnych Kamieni na szaniec. Otrzymałem numer telefonu i umówiłem się na spotkanie. Jechałem z wielką tremą. Dla mnie Kamienie na szaniec były wówczas jedną z najważniejszych książek.
Pojechałem na Żoliborz i stanąłem przed furtką domu przy ul. Sułkowskiego 29. Otworzyła mi pani Danuta, a za chwilę przyszedł pan Jan. Sprawiał wrażenie surowego, niedostępnego i nieufnego. Pani Danuta emanowała dobrocią i ufnością. Z obszernego holu drzwi na prawo prowadziły do gabinetu pana Jana. Stało tam potężne biurko, za którym zasiadał Rossman, a na półce stały fotografie zmarłych przyjaciół: Zośki, Rudego, Alka Dawidowskiego i Henryka Kapiszewskiego.
Z gabinetu rozsuwane drzwi prowadziły do salonu, a stamtąd drugie, także rozsuwane, do dużej kuchni z wielkim stołem. Z kuchni wychodziło się na taras i do zadbanego ogrodu. Dla mnie, który mieszkał w czteroosobowym pokoju w akademiku przy ul. Madalińskiego, a w domu w Bydgoszczy miałem pokój o powierzchni 7,2 m2, to był pałac. Uroku temu miejscu dodawały stare, ale dobrze utrzymane meble.
Po kilku spotkaniach „awansowałem” i do rozmów zasiadaliśmy w wygodnych fotelach przy stoliku kawowym. Wtedy wchodziła pani Danuta z kawą lub herbatą i obowiązkowymi ciasteczkami, po czym dyskretnie się wycofywała. Wydawała mi się początkowo dodatkiem do pana Jana. Dopiero po kilku latach, a potem w bardzo szczerych rozmowach, zrozumiałem, że wybrała świadomie życie – jak mówiła – „przy mężu”.
Pan Jan liczył się bardzo z jej zdaniem i konsultował w ważnych kwestiach harcerskich. Tak było, kiedy w czerwcu 1989 roku przygotowywałem się do wyjazdu na staż na Uniwersytecie w Cambridge. To pani Danuta zaproponowała, by pan Jan przygotował list do swojej kuzynki Haliny Martinowej, mieszkającej od 1946 roku w Londynie, i poprosił o zapoznanie mnie z kilkoma osobami ze środowiska emigracji niepodległościowej.
W 2006 roku to pani Danuta zaprotegowała mnie ponownie pani Halinie „Ciotce” i pojechałem do Londynu kończyć książkę o Janie Rossmanie. U pani Haliny znajdowały się listy Rossmanów, które były bezcennym źródłem do poznania jego poglądów. Cała seria wizyt na 3 Hotham Road w dzielnicy Putney doprowadziła do wydania dwóch tomów wspomnień Haliny Martinowej[6].
Cieszyłem się zaufaniem pani Danuty i miałem dostęp do bardzo prywatnych dokumentów. Pani Danuta pisała: W czerwcu 1945 r. do naszego obozu przyjechał Jan Rossman. Zabrał mnie do Lubeki do pracy w harcerstwie – za zgodą angielskich władz wojskowych. Oświadczył mi się pod koniec czerwca, a 23 lipca (bo 23 WDH) 1945 roku w Oberlangen zawarliśmy małżeństwo. Naszymi świadkami byli Stach Broniewski i Ryszard Białous. Myślę, że chłopcy[7] byliby zadowoleni, bo Jan był dobrym człowiekiem, honorowym członkiem 23 WDH. Zamieszkaliśmy w Maczkowie[8].
Z kolei Jan zapisał: Odnoszę wrażenie, że nasze małżeństwo jest niezwykłe. Ta niezwykłość polega na tym, że całkowicie zaufaliśmy intuicji i pierwszym wrażeniom, bo przecież nie znaliśmy się i nie było okresu narzeczeństwa. Okres narzeczeński przeżywamy po ślubie.
Pani Danuta niewiele mówiła o sobie, ale zawsze znajdowała czas na spotkania z harcerzami, młodzieżą i opowiadała wówczas o „swoich chłopcach”. Kiedy pracowałem nad książką Pseudonim „Wacek”[9], o Janie Rossmanie, pani Danuta przez wiele godzin relacjonowała ich wspólne życie. Było to dla mnie niezwykle ciekawe i bardzo pouczające przeżycie.
Po śmierci męża przeprowadziła się do mieszkania na ul. Zgrupowanie Żmija, na Piaskach, które zawsze było pełne gości z całego kraju. Nikogo nie odprawiała z kwitkiem, ale trzeba się było umawiać z wyprzedzeniem, bo kalendarz miała zawsze zapełniony.
W połowie 2016 roku po raz pierwszy zobaczyłem jej Pamiętnik z okresu pobytu w obozie jenieckim. Natalia Gorgol i Justyna Szczepańska, wolontariuszki z Muzeum Powstania Warszawskiego, znalazły go w dokumentach pani Danuty i z wielkim mozołem przepisały. Pamiętnik Danuty Zdanowicz pisany był od 12 marca do 20 czerwca 1945 roku. Dokument ten jest chyba jedyną taką relacją o warunkach życia obozowego wśród kobiet-oficerów zamkniętych w obozie jenieckim. Z braku papieru Danuta robiła zapiski na niemieckich formularzach listów dla jeńców, a następnie w zeszycie.
Natychmiast uznałem, że należy go opublikować i po kilku nieudanych próbach zainteresowania wydaniem Pamiętnika. Niemcy 1945[10] kilku wydawnictw, zaproponowałem Wojciechowi Śliwerskiemu, właścicielowi Oficyny Wydawniczej Impuls, by włączył go do wspaniałej serii Przywrócić Pamięć. Zgodził się. Jesienią 2016 roku książka ukazała się na półkach księgarskich. Pani Danuta była bardzo dumna z wydania jej pamiętnika i to była dla mnie największa nagroda.
Bardzo brakuje mi jej ciepła i życzliwości dla ludzi.
[1]Sześcioklasowa Szkoła Ćwiczeń funkcjonowała przy Nauczycielskim Pedagogium im. Stanisława Konarskiego.
[2]Pomnik stoi w pobliżu skrzyżowania Krakowskiego Przedmieścia i ulicy Karowej, na skwerze im. ks. Jana Twardowskiego, między klasztorem Wizytek i hotelem Bristol.
[3]Natalia Nekrasz z d. Majewska (1898–1979), nauczycielka j. polskiego i historii, w okresie okupacji prowadziła zajęcia w tajnym nauczaniu.
[4]Anna Zawadzka (1919–2004), nauczycielka i autorka podręczników, instruktorka harcerska.
[5]Danuta Barbara Dziekańska z domu Bytnar (1924–2008), harcerka, architekt, kawaler Orderu Uśmiechu.
[6]H. Martin, Przypadek albo przeznaczenie, Wyd. Tomiko, Warszawa 2007; H. Martin, Nic się nie dzieje bez przyczyny, Wyd. Tomiko, Warszawa 2008.
[7]Tu Danuta Rossman ma na myśli poległych przyjaciół z Szarych Szeregów, w szczególności z 23 WDH.
[8]Metryka zawarcia małżeństwa, Oberlangen V. Obóz Polskich Kobiet Żołnierzy AK. Na podstawie księgi zawartych małżeństw urzędu Duszp[asterskiego]. Oberlangen V, tom I strona 47 stwierdza się urzędowo, że dnia 23 VII 1945 w kościele parafialnym kaplicy obozowej w Oberlangen V został pobłogosławiony według obrządku rzymskokatolickiego związek małżeński. Kapłan Paweł Kajka.
[9]M. Miszczuk, Jan Rossman pseudonim „Wacek”, Wydawnictwo Tomiko, Warszawa 2009.
[10]Danuta Zdanowicz-Rossman, Pamiętnik. Niemcy, 1945 rok, „Przywrócić Pamięć”, Oficyna Wydawnicza Impuls, Kraków 2016.